Beduini, ludzie bez domów,
zajmujący się hodowlą wielbłądów, owiec i
kóz,
podkreślają niezależność i wolność, którą daje im pustynia. Wielu z nich
wciąż
mieszka w namiotach i odbywa dalekie wędrówki, poszukując
pastwisk dla swoich stad.
Żyją tak samo, jak ich
przodkowie przez setki lat, dla których granice nie istniały, którzy
pozostawili po sobie jedynie
wyryte na skałach
napisy, inskrypcje i rysunki. Wciąż jedzą
dania pieczone
w gorącym piasku pustyni, wieczorami zasiadając
przy ogniskach
lub w
namiotach, muzykując pod gołym niebem.
W XXI wieku jednak chów
zwierząt nie zapewnia im często wystarczających środków do życia. W
rejonach odwiedzanych przez turystów decydują się więc na
wynajmowanie
namiotów przybyszom, organizowanie
przepraw
pustynnych szlaków na wielbłądach lub
terenówkami.
Trzeba przyznać, ze niektórym żyje się w ten sposób całkiem dostatnio -
niektórzy mężczyźni mogą sobie nawet pozwolić na kilka żon... Dostałam co
prawda propozycję zostania pierwszą, jednak bardzo szybko spadłam w
rankingu mojego znajomego Araba, kiedy tylko zobaczył ile zdjęć robię.
Stwierdził wtedy, że "Camera woman" może być ewentualnie jego ostatnią
żoną ;-)
No i właśnie takich ich
zapamiętam - dowcipnych, otwartych, wolnych,
ubranych w
galabije i w biało-czerwonych kefijach na głowie...
Żyjących tak, jak chcą - z dala od zgiełku, w zgodzie z otaczającą,
surową przyrodą. I
znikających w żarze pustyni na chwiejnie kroczących
dromaderach... |