Stolica Królestwa Jordanii -
Amman, i stolica Syryjskiej Republiki Arabskiej - Damaszek, to największe
miasta tego rejonu, w których skupione są "w pigułce" charakterystyczne
elementy arabskiego krajobrazu. Po pierwsze - gęsto rozmieszczone
meczety,
z których dobiega śpiew muezzina wzywającego do modłów.
Oświetlone
zielonym światłem minarety wyróżniają się wieczorem i nocą w panoramie
miasta. Po drugie - gęsta, naprawdę
gęsta zabudowa, trochę
nieuporządkowana, chaotyczna, z płaskimi dachami, na których i pranie
powiesić można, i odpocząć po zmierzchu od trudów gorącej codzienności. Po
trzecie - wąskie uliczki, a wśród nich rozsiane
suki ze
straganami pełnymi
przypraw, ozdób tych bardziej złotych i tych bardziej tombakowych,
mięsa... i na przykład
starych telefonów ;-) Mnie urzekły
małe sklepiki i
zakłady usługowe. Często ich właściciele przekazują je sobie przez
pokolenia, wieczorami
spotykając się ze znajomymi, a jedynym śladem, po
którym można poznać biegnący czas, jest zmiana
portretu aktualnego
"wodza
narodu".
W Damaszku znajduje się
najstarsza i najważniejsza świątynia Syrii -
Meczet
Umajjadów, będący jednocześnie czwartą świątynią świata
Islamskiego. Zbudowany w 705 roku na miejscu bazyliki Świętego Jana
Chrzciciela, zawiera
grób z relikwiami
tego Proroka czczonego i przez Chrześcijan, i przez Arabów. Przed Grobem
modlą się Pielgrzymi, dotykają rękami świętego miejsca prosząc o
pomyślność. Potem przechodzą wolno
trzema nawami
Meczetu, część z nich
przysiada
pod ścianami, słuchając
miejscowych
samozwańczych proroków.
Na
dziedzińcu Świątyni,
otoczonym arkadami, dokonują się
rytualne
ablucje.
Kameralnie jest w okolicach
Pałacu
Al-Azem,
Meczetu Sulejmana Wspaniałego,
pośród okolicznych suków z różnorodnym towarem. Także w
Meczecie
prawnuczki Mahometa, Raqiyah,
gdzie miałam okazje spędzić dłuższą chwilę obserwując całe rodziny
arabskie przybyłe tu na modły.
Mężczyźni i
chłopcy w europejskich ubraniach
odróżniali się od kobiet i
dziewczyn w
czarnych ubiorach. Podobnie
jak Arabki, byłam boso i miałam na sobie
czador,
za to odróżniał mnie wleczony wszędzie statyw i plecak fotograficzny
;-) |